Pakowanie się na niewiadomoile do najłatwiejszych nie należy, więc początkowy paniczny przebłysk , zamieniłam na "uśmiech buddy", reflektując się po chwili, że (do cholery!) panika niewiele zmieni, a na pewno nie pomoże. trzy głębokie oddechy, trzy wstawione prania, wszystko się suszy, wszystko na ostatnią chwilę. Muszę się w końcu wyzbyć uczucia, że coś muszę. Jedziemy!